|
Katowice po 16 listopada. [komentarz]
Rewolucji
nie będzie. W zasadzie można powiedzieć „w Katowicach bez zmian”. Już
teraz każdy, kto choć trochę potrafi obsługiwać kalkulator wyborczy, może
(nie ryzykując zbytniego wyjścia
przed szereg), pogratulować nowemu prezydentowi Marcinowi Krupie. Dla
niego to znaczący awans, choć w nomenklaturze tylko o „jedno oczko” - z
wiceprezydenta na prezydenta miasta. Co się zaś tyczy jego politycznych adwersarzy,
czyli tzw. zespołu kandydatów „parkowych”, u nich sytuacja stabilna;
powrócą po mniej lub bardziej dotkliwej porażce wyborczej na swoje
dotychczasowe stanowiska w Chorzowie.
Spore
zmiany za to w Radzie Miasta. Niech ich unaocznieniem będzie fakt, że na
sesjach rady spotykać się będzie „stary” Uszok (Piotr) z tym „lepszym
Uszokiem” (Aleksandrem). Niezależnie od tego miasto najpewniej pójdzie
swoją dotychczasową, mocno wydeptaną, przewidywalną ścieżką. Trudno
jednoznacznie zawyrokować, czy to dobrze, czy źle. Z kilku względów wynik
obecnych wyborów ma jednak swoje bardzo pozytywne strony. Ale o tym na
koniec.
Za nami kolejna komiksowa kampania. Latarnie przez
kilkanaście dni po same żarówki zapełnione były tekturą, tym razem w
modzie slogan „dla ludzi”. Przez te parę tygodni trudno było znaleźć w
przestrzeni publicznej choćby jedno miejsce, jeden skwer, jeden chodnik,
których kampania nie zdołałaby zawłaszczyć. Na latarniach tektura, na
drzewach afisze, na budynkach billboardy i zdjęcia wielkoformatowe. Co do
tych ostatnich i jednocześnie najdroższych, ich skuteczność okazała się dalece
niewystarczająca a ich bohaterowie zostali wyjątkowo surowo potraktowani
przez wyborców. Nasuwa się pytanie: gdzie szukać wytłumaczenia tego stanu
rzeczy? Wydaje się, że czołowi kandydaci, zarażeni wirusem politycznej
megalomanii, nie zauważyli, że ich twarze nie są aż tak piękne,
szlachetne i uduchowione, żeby poświęcić im aż tyle drogocennej powierzchni
reklamowej. Inna sprawa, że „podrasowana” cyfrowo twarz polityka-modela,
nie robi już na wyborcach większego wrażenia.
Moglibyśmy więc zapytać: dlaczego prominentni kandydaci wybrali
tę samą, nieskuteczną manierę, lekką ręką wydając przy tym potężne
pieniądze publiczne? Gdyby billboardy i plakaty przedstawiały jakieś
mądre przesłanie i nośną treść, gdyby liderzy, żeby posłużyć się
przykładem, zabrali ze sobą na „wielki format” współpracowników, zabrali
„ludzi”, efekt pewnie byłby inny.
Na takiej powierzchni znalazłoby się zapewne również miejsce
na zaprezentowanie swoich dokonań: Arkadiusz Godlewski o wiele
atrakcyjniej wypadłby patrząc na nas z gondoli „Elki”, Andrzejowi
Sośnierzowi do twarzy byłoby z którąś z uroczych zagród ze „Skansenu” a
Marek Szczerbowski wyglądałby bardziej przekonująco patrząc na nas z trybun
Stadionu Śląskiego. Zwycięski Marcin Krupa, nie dysponujący zastrzykiem
finansowym ze środków budżetu państwa, okazał w tym względzie większy
rozsądek. Choć do znudzenia i bez chwili oddechu, ściskał na karoseriach
autobusów dłoń Piotra Uszoka, nie zaatakował nas swoją billboardową twarzą.
Być może również dzięki temu Katowice pozostaną miastem zarządzanym
bezpartyjnie, a więc de facto,
pozostaną miastem nie sterowanym z Warszawy.
A co do naszej poczciwej Koszutki, tutaj wynik wyborów
niestety kieruje uwagę na kilka aspektów negatywnych. Stara władza, to
też stary system zarządzania. Oznacza to więc zapewne ten sam skostniały
KZGM z ul. Katowickiej i Grażyńskiego, gdzie usłyszeć można, niczym w
pustym sklepie z okresu głębokiego socjalizmu: „nie ma”, „nie wiem”, „my
się tym nie zajmujemy”, „proszę przyjść jutro”, „proszę iść do zarządcy”.
To też chaos organizacyjny zgodnie z regułą, ile budynków, tylu zarządców
nieruchomości. Jeżeli można w tym gąszczu niekompetencji dostrzec jakiś rozwój,
to jest to rozwój „molekularny”, w którym każda klatka i każdy segment
rozwijają się w swoim własnym, nierównomiernym tempie.
Na tym gruncie przyjdzie działać trzem nowym i dwóm „starym”
radnym. Pierwszy z nich to Damian
Stępień (FSiPU), dotychczasowy rzecznik prasowy Szpitala Bonifratrów w
Bogucicach. W programie zawarł m.in. budowę sali gimnastycznej przy IV
LO, budowę basenu na pograniczu Bogucic i Dąbrówki Małej, modernizację
ul. Katowickiej oraz wyznaczenie miejsc parkingowych przy ul.
Wróblewskiego. Wydaje się, że skupiony na rodzimej dzielnicy wzrok nowego
radnego, na Koszutkę zasadniczo nie sięga. Trudno jednak miarodajnie wyrokować
na temat kogoś, kogo nie znamy. Przyzwoitość podpowiada raczej, żeby uzbroić
się w cierpliwość, czekając na realizacje ambitnych zamierzeń.
Dwa pierwsze punkty wymienionego powyżej programu ma też w
swoich założeniach lepiej nam znany, mieszkający na Koszutce, Maciej Biskupski (FSiPU).
Dotychczasowy asystent Piotra Uszoka po raz pierwszy wystąpi w roli
radnego, będzie więc, siłą rzeczy, faktycznie „bliżej ludzi”. Kadencję,
jak wszyscy nowi, rozpocznie z czystą kartą. Jeżeli, ujmując sprawę
metaforycznie, autopromocyjne gazety propagandowe uda mu się przemielić na
papier kancelaryjny z logo naszych dzielnic, to może wyjść z tego ciekawa
i produktywna kadencja. Wszak to człowiek medialny, lubiany, z dużym
potencjałem i stabilną pozycją w swoim ugrupowaniu. Nie zdziwiłoby
nikogo, gdyby pozostał w ścisłym otoczeniu nowego prezydenta, nie
wykluczone, że w funkcji zastępcy. My przede wszystkim liczymy na przebudzenie
w nim duszy społecznika, życząc mu, żeby nie musiał pod koniec kadencji
sam reklamować swoich dokonań w ulotkach wyborczych, lecz żeby zrobiły to
za niego inne, patrzące z bardziej obiektywnej perspektywy, osoby
postronne.
Trzecim przedstawicielem naszego okręgu w radzie, będzie Witold Witkowicz z PO. No
cóż… faworytem osób działających społecznie na rzecz dzielnicy raczej
nigdy nie był. Znamy się tylko z latarni. W przypadku Witkowicza mamy jednak
do czynienia z samorządowcem doświadczonym, w tej kadencji jedyny z
Platformy w okręgu nr 5 będzie świętował dziesięciolecie swojej
działalności w Radzie Miasta. Ponieważ w kampanii kilkakrotnie ugodzony
został ostrzem naszej krytyki, spróbujmy u progu „nowego rozdania”
powiedzieć o nim coś dobrego. A zatem: założył stronę internetową. Publicznie
zadeklarował na atrakcyjnym wizualnie, powielonym w setkach, plakacie, że
chce pracować „z zaangażowaniem dla Katowic”. Pisze interpelacje. W
przeciwieństwie do koleżanki z latarni (na której trick nasze dzielnice
nie dały się nabrać i w konsekwencji żegna się z radą), wyznacza (i to w
dwóch miejscach!) dyżury dla mieszkańców. Nie jest ostatni w rankingach.
Jeżeli ambitne plany z interpelacji wcieli w czyn, Koszutka będzie się
zmieniać na lepsze.
Czwartą osobą w radzie z naszego okręgu, wybraną po raz
kolejny, i jednocześnie jedyną kobietą w tym pięcioosobowym gronie, jest Krystyna Panek (PiS). Sama
o sobie mówi [cyt.]: Jestem
zawsze aktywna i wrażliwa na ludzkie problemy. Staram się regularnie
uczestniczyć w dyżurach oraz licznych spotkaniach z różnymi środowiskami.
Jeżeli podejmę się jakiegoś zadania, realizuję to konsekwentnie. Po
prostu staram się rzetelnie wykonywać swój mandat. Działałam aktywnie na
rzecz przestrzegania praw ochrony lokatorów i spółdzielców. Należę
do Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców w Katowicach. [Więcej
tutaj]
Trzymamy kciuki, wszak kandydatka wygrała bez „lansu” na facebooku i zapewne dokonała tego
głosami doceniających jej pracę lokatorów.
Piąta osoba to kandydat, którego wybór do RM (nie mamy tu na
myśli bynajmniej „królewskiego” klubu piłkarskiego), przywraca wiarę w
demokrację. Marek
Nowara (RAŚ) to zaprzyjaźniony z Koszutką społecznik z Józefowca, który
swoją otwartą postawą i skuteczną działalnością na rzecz lokalnych
społeczności, jak nikt inny zasłużył na mandat. To jednocześnie człowiek
pracowity, rozsądny, nie szukający taniego efekciarstwa, sformatowany w
systemie wartości głęboko katolickiej rodziny. Szczerze mu kibicujemy, ciężką
pracą udało mu się dokonać prawie niemożliwego, dzięki temu stał się
jednocześnie symbolem historycznego sukcesu swojego ugrupowania.
Na koniec,
wszak to sprawa ważna, trzeba napisać jeszcze kilka słów o rzeczach
przyziemnych, czyli o planowanych nowych finansach dla Koszutki. Marcin
Krupa obiecał (a nie mamy żadnych podstaw aby sądzić, że nie dotrzyma
słowa), dodatkowe 10 mln w skali miasta na Budżet Obywatelski. Oznacza to
w praktyce, że mieszkańcy naszej dzielnicy co roku sami zadecydują o
wydaniu ok. 820 tyś. złotych. Gdy dodamy do tego budżet formującej się
Rady Dzielnicy Koszutka, okaże się, że nasza dzielnica otrzyma co roku
dodatkowy zastrzyk finansowy w postaci niemalże miliona złotych. Podobnie
jak w tym roku, również w kolejnych latach, zawyrokujemy w trybie
powszechnego głosowania, na co te środki wydać. Dzięki temu, bez wielkich
haseł i wieszania się na latarniach, sami będziemy mogli zrobić coś dla
nas, coś „dla ludzi”. I to właśnie ów bardzo pozytywny aspekt, o którym
mowa była we wstępie.
Artykuł ma ambicję pozostania formą otwartą (a przynajmniej
nie-zamkniętą), jeżeli chciałbyś coś uzupełnić, skorygować, rozszerzyć,
napisz na adres:
koszutka.eu@o2.pl
powrót
do strony
głównej
©
Copyright by admin_koszutka.eu 2014
|