wybory samorządowe 2014

 

Kandydatów ubiegających się o fotel prezydenta Katowic łączy pewien wspólny mianownik: niemal wszyscy z nich, pomimo przynależności do różnych ugrupowań i partii politycznych, zrzeszeni są wokół tej samej, podszytej nierzadko koligacjami rodzinnymi, korporacji zawodowo-towarzyskiej. Uważnym obserwatorom nie umknął zapewne fakt, że urzędujący prezydent Piotr Uszok „namaścił” na swojego następcę jednego z najbliższych współpracowników, wiceprezydenta Marcina Krupę. Jednocześnie w kampanii o fotel prezydencki wystartował krewny Piotra, Aleksander Uszok (RAŚ) oraz były zastępca w Urzędzie Miasta Arkadiusz Godlewski (PO), który z kolei „staje w szranki” z dwoma, działającymi w tej samej instytucji (Park Śląski) współpracownikami – Markiem Szczerbowskim (dyrektorem Stadionu Śląskiego) oraz Andrzejem Sośnierzem (dyrektorem Górnośląskiego Parku Etnograficznego). Wobec powyższego po raz kolejny spodziewać się można rozwoju wydarzeń, w którym wynik wyborów przypominać będzie popularną grę w krzesła: gdy przestanie grać „wyborcza muzyka” każdy usiądzie na jakimś stołku. Wygrani zgarną miasto, przegrani dostaną park. Choć wszyscy ubiegają się o przewodnictwo w Katowicach, paradoksalnie część kandydatów pozostanie w Chorzowie.

 

Mimo to, w poczuciu obywatelskiego obowiązku, na wybory warto pójść. Jak stwierdził kiedyś wybitny uczony prof. Andrzej Noras w audycji „Szkoła bardzo wieczorowa” na antenie Radia Katowice, bojkot wyborów nie jest skutecznym sposobem wyrażenia sprzeciwu wobec niskich standartów polityki. Skutecznym sposobem wyrażenia swojej dezaprobaty jest oddanie głosu nieważnego.

Z drugiej strony oddanie głosu ważnego, czyli postawienie krzyżyka przy konkretnej osobie, ugrupowaniu i tym samym programie (co ma swoje uzasadnienie społeczne), daje wyborcy pewnien „bonus”, mianowicie moralne prawo do wymagania od rządzących dotrzymywania w procesie długofalowym złożonych uprzednio obietnic.    

 

LISTA KANDYDATÓW:

 

Arkadiusz Godlewski kandydat PO. Niewątpliwie zręczny polityk, posiadający silne i niemalejące bez względu na okoliczności, poparcie swojej macierzystej partii. Doradca polityczny wewnątrz swojego ugrupowania, z tego też tytułu (za usługi doradcze dla posła PO do Parlamentu Europejskiego Jana Olbrychta) uzyskał znaczący dochód (szczegóły w oświadczeniu majątkowym). Z racji wykształcenia prawniczego i doświadczenia medialnego osoba publiczna potrafiąca skutecznie argumentować i precyzyjnie przedstawiać swój punkt widzenia.

Pomimo tego obecna kampania wyborcza Godlewskiego sprawia wrażenie luźnej zbitki pięknych haseł: „Wygodne Miasto”, „Zielone Miasto”, „Miasto Przedsiębiorczości”, „Twórcze Miasto”. W ten sposób można dopisywać w nieskończoność: „piękne miasto”, „bogate miasto”, „miasto artystów”, „mekka sportowców” itd. W swoim liście do mieszkańców pisze m.in.: [cyt.] W ciągu następnych czterech lat chciałbym, by Katowice stały się miejscem, w którym ludzie chcą żyć. Miastem dla każdego. Starszych i młodszych, rodzin z dziećmi, aktywnych singli, przedsiębiorców i studentów. Moim celem jest, aby każdy czuł się w Katowicach dobrze i znalazł tu coś dla siebie. Szkoda tylko, że kandydat na prezydenta Katowic nie realizował tego priorytetu będąc dyrektorem Parku Śląskiego. Żywo mamy w pamięci usunięcie z jego terenu właścicieli małej gastronomii. Podczas tej quasi eksmisyjnej, wzbudzającej spore kontrowersje społeczne akcji, nie liczyli się ludzie, którzy przez lata inwestowali w swoją małą, właśnie skierowaną do ludzi, działalność. Wygrała korporacyjna wizja parku prezesa, ujednolicenie i redukcja, które dzisiaj dla odwiedzających park korzystne z pewnością nie są. W miejsce małych, urokliwych kiosków gastronomicznych pojawiły się prostokątne budki, w Wesołym Miasteczku (które wesołe jest już chyba tylko z nazwy) pozostały po małej gastronomii nastrajające pesymistycznie „odciski” przy skwerach i chodnikach. W tym kontekście nasuwa się pytanie: czy prezes, jeżeli wygra wybory, zaakceptuje różnorodność gastronomii i wielość restauracji w Katowicach? Czy w ich miejsce nie postawi jakiejś centralnie sterowanej stołówki?

Podobny los do tego, który stał się udziałem właścicieli gastronomii, spotkał wcześniej w WPKiW działkowców, których z obrzeży parku w pobliżu ul. Agnieszki i Bukowej usunął ówczesny jego dyrektor Andrzej Kotala. Czy Godlewski, przyjaciel zielonego miasta i ludzi, zajął się tą sprawą? Czy naprawił błąd swojego poprzednika i znalazł dla mieszkańców, którzy przez dziesięciolecia pieczołowicie dbali o ten teren, jakieś propozycje lub jakąś rekompensatę? Po ogródkach działkowych pozostały zgliszcza i nieużytki, do dziś teren ten, leżący w obrębie Parku Śląskiego, jest nie zagospodarowany.

 

Więcej o kandydacie

Oświadczenie majątkowe  

 

Marcin Krupa – kandydat „namaszczony” przez urzędującego prezydenta Piotra Uszoka. Jego niewątpliwą zaletą jest pewna stonowana zdroworozsądkowość. Jeżeli ktoś uważa, że dotychczasowy bieg wydarzeń w Katowicach był prawidłowy i stan miasta jest zadowalający, to jest to kandydat dla niego. Podobnie jak Marek Szczerbowski obiecuje w swoim programie wyborczym podwojenie nakładów na aktywizację dzielnic, czyli 20 mln na realizację  budżetu obywatelskiego w roku 2016 (to zresztą pierwszy punkt jego programu). Z pewnością to dobra wiadomość dla mieszkańców działających na zasadzie non profit na rzecz swoich lokalnych społeczności. Krupa obiecuje też, choć już jakby trochę bez przekonania, 3 baseny, program „senior w mieście”, pakiet bezpłatnych usług dla „rodzin 3+” i inne „tańsze” udogodnienia dla mieszkańców.

Marcin Krupa, co tu dużo mówić, nie poraża szczególną charyzmą i aktywnością. Najsilniejszym punktem jego kampanii wyborczej jest podróżująca na karoserii autobusów miejskich fotografia, na której ściska dłoń prezydenta Uszoka. Plakat ten został również „oszklony” na przystankach. Z jednej z wypowiedzi pokazanej w mediach, w której kandydat sugeruje chęć odtworzenia entuzjazmu społecznego z czasów transformacji ustrojowej niewiele wynika. Czy ma jakieś pomysły jak to zrobić? Czy wie, jak aktywizować wyborców skutecznie zniechęconych polskim modułem demokracji?

 

Więcej o kandydacie

Oświadczenie majątkowe

 

Andrzej Sośnierz – zamieszkały w Kobiórze pod Tychami kandydat PiS. Nie przypadkowo pojawia się w zestawieniu kandydatów na trzecim miejscu. Zgodnie z sondażami ostateczna batalia o drugą turę wyborów na fotel prezydenta Katowic ma się rozegrać pomiędzy kandydatami PO, Forum Samorządowego i PiS.

Na pierwszy rzut oka Andrzej Sośnierz sprawia wrażenie człowieka intelektualnie niezależnego, nie bojącego się kierowania ostrza krytyki przeciwko własnej partii. Stąd też liczne zmiany przynależności (związany był m. in. z PO, KLD, UPR, Polska Jest Najważniejsza). Z tego też względu nazywany jest czasem „rycerzem często zmieniającym barwy”.

Niewątpliwy fachowiec w zakresie służby zdrowia (były prezes Kasy Chorych i NFZ). W mediach, pomimo dynamicznie rozwijającej się kampanii wyborczej, pojawiający się sporadycznie. Zawodowo związany z Parkiem Śląskim. W tym kontekście nasuwa się pytanie: jakie uzasadnienie kompetencyjne ma angażowanie specjalisty od służby zdrowia na stanowisku dyrektorskim w Górnośląskim Parku Etnograficznym (popularnym „Skansenie”)? Czy gdy przestała grać „wyborcza muzyka”, tylko to krzesło było wolne? Czyż to nie placówka, w której decydujący głos powinni mieć właśnie etnografowie, kulturoznawcy i historycy sztuki?

Potwierdzeniem tezy, że kampanię o fotel prezydenta Katowic prowadzi dość niemrawo niech będzie fakt, że trudno natknąć się w przestrzeni wirtualnej na wskazówki kierujące do źródeł zawierających miarodajne informacje o kandydacie, nade wszystko przedstawiające jego program wyborczy.

 

Więcej o kandydacie

Oświadczenie majątkowe   

 

Marek Szczerbowski – kandydat SLD, mieszka na Koszutce. Zdolny polityk, potrafiący zjednywać sobie ludzi, człowiek ambitny i niezwykle aktywny, osobowość przywódcy. Kandydat nie bojący się kontaktów z wyborcami (przykład: zamiast przecinania wstęg i odpalania salwy z pistoletu startowego wybrał ponad czterogodzinne zmagania w ramach Silesia Marathon 2014). Dobry organizator kampanii wyborczej, przejrzysty, dobrze zdefiniowany i łatwo dostępny w Internecie program wyborczy.

Największą wadą Marka Szczerbowskiego jest to, co jednocześnie jest jego największą zaletą: ambicja i aktywność. Działa w czterech niezależnych od siebie obszarach: jako dyrektor Stadionu Śląskiego, jako radny miasta Katowice z Koszutki, jako wykładowca katowickiej AWF i jako wiceprzewodniczący SLD w Katowicach i na Śląsku (w tej chwili organizator kampanii tej partii w mieście). Taki stan rzeczy prowadzi niewątpliwie do rozproszenia koncentracji i fatalnego w skutkach rozciągnięcia „linii frontu”. Odsłania jednocześnie słabość lokalnych struktur SLD, które jak można sądzić, ze względu na braki personalne lub brak zaufania do innych kandydatów, w Katowicach „wiszą” na jednym człowieku. Choć na człowieku ponadprzeciętnie aktywnym, to aktywność tę, w obliczu opisanych powyżej okoliczności, trzeba podzielić przez 4.

Po stronie wad kandydata należy też zapisać brak odpowiedniej atencji i zainteresowania sprawami kultury. Katowice stają się na naszych oczach prawdziwą kulturalną metropolią, wyposażoną w nową siedzibę NOSPR, odnowioną filharmonię, prężnie działające teatry i biblioteki, krótko rzecz ujmując, stają się miastem, posiadającym bogatą ofertę kulturalną. W tym kontekście nasuwa się pytanie, czy prezydent Szczerbowski potrafiłby znaleźć wspólny język ze środowiskiem akademii muzycznej, ludźmi teatru, przedstawicielami sztuk plastycznych i literatury?  

Duża rzesza wyborców kojarzy Marka Szczerbowskiego z „triumfem polskiej myśli technicznej”, czyli montażem dachu i niekończącą się przebudową Stadionu Śląskiego. Skojarzenie to jest nie do końca słuszne, bo choć kandydat na prezydenta Katowic „pociąga za sznurki” na w/w obiekcie, nie pociąga na nim, ujmując rzecz metaforycznie, za stalowe liny. Tym niemniej chęć rychłego opuszczenia niedokończonego placu budowy celem objęcia innego, lepiej płatnego (jakim obecnie jest miasto Katowice), nie świadczy najlepiej o solidności kandydata i jego społecznie umotywowanym przywiązaniu do powierzonych mu zadań.

Sumując, pomimo wymienionych wad, z perspektywy Koszutki kandydatura mimo wszystko korzystna. Tyle tylko, że jako mieszkańcy miasta doskonale wiemy, że dla partii lewicowych Katowice to trudny teren i mają tu one stosunkowo niewielką siłę przebicia.

 

Więcej o kandydacie

Oświadczenie majątkowe

 

Jerzy Ziętek – poseł z okręgu katowickiego wybrany z listy PO, z wykształcenia ginekolog-położnik. Wnuk i  jednocześnie imiennik legendarnego „Jorga”. Fakt bycia prominentnym wnukiem wydaje się być najsilniejszym argumentem przetargowym kandydata, stanowiącym jednocześnie  jego największy kapitał polityczny. Jerzy Ziętek w Katowicach (podobnie jak Adam Gierek w Zagłębiu), to politycy odcinający kupony od przaśnej cechy regionalnej demokracji, jaką jest swoiste przywiązanie do zamierzchłych czasów „dobrego najjaśniejszego pana”. Jego współczesna mutacja to dynastyczny, (demokratyczny tylko z nazwy) post-feudalizm. Założenie jest proste: „Wielki dziadek, wielki wnuk”. Na tej fali pojawia się też nominacja na pierwsze miejsce w pierwszym okręgu wyborczym Katowic… Aleksandry Ziętek, oczywiście zupełnie przypadkowo, córki parlamentarzysty Jerzego Ziętka, prawnuczki wojewody Jerzego „Jorga” Ziętka. Tylko czekać aż podrosną wnuki posła, okręgów wyborczych w Katowicach jest przecież więcej.

Zadziwiające, jak wielka jest niedojrzałość regionalnego elektoratu, dającego się skuteczne „złapać” na takie tricki. Można też przecierać oczy ze zdumienia obserwując szczerość samego kandydata, który na swojej wyborczej stronie internetowej konstatuje [cyt.]: Już wtedy nie ukrywałem, że jesienią będę chciał wziąć udział w wyborach na Prezydenta Katowic. Niestety, plany partii co do poparcia w wyborach innego kandydata uniemożliwiały mi pozostanie w jej szeregach. W sierpniu 2014 roku, po rozmowie z premierem Donaldem Tuskiem, złożyłem rezygnację z członkostwa w PO, by umożliwić mieszkańcom Katowic rejestrację Komitetu Wyborczego Wyborców Jerzego Ziętka.

Teraz przynajmniej wiemy, jak w Warszawie „smaży się” kandydatów bezpartyjnych.

A co do wyborczej aktywności Jerzego Ziętka (żeby nie było wątpliwości: wnuka Jerzego „Jorga” Ziętka), krótko sprawę ujmując: jaki kandydat, taka kampania. Amatorska agitacja na stronie WWW z ręką w kieszeni nie robi wrażenia, no chyba że ktoś się wychował na amerykańskiej prowincji. Nawet odsłonięte nogi matki z dzieckiem na stronie tytułowej nie porażają, to niewątpliwie kolejny trick „klasy B”.

Zerkając na oświadczenie majątkowe posła aż dziw bierze, że polityk przewodzący grupie biznesmenów i ekspertów od ekonomii, zgromadził na swoim koncie (pozostającym we wspólnocie małżeńskiej) porażającą kwotę [uwaga]: ok. 14 tyś. zł.

Choć kandydat bez realnych szans na objęcie fotela prezydenta Katowic, po kontakcie z prezentowanym przez niego demokratycznym post-feudalizmem pozostaje niesmak.

 

Więcej o kandydacie

Oświadczenie majątkowe

 

Aleksander Uszok – kulturoznawca, animator kultury w MDK „Południe”, kandydat Ruchu Autonomii Śląska. Jeżeli przyjąć założenie, że objęcie fotela prezydenta Katowic powinno być ukoronowaniem pełnej sukcesów, długoletniej działalności samorządowej, to Aleksander Uszok „jes tukej nie rychtyk”. Nie trzeba być specem od marketingu politycznego, żeby dojść do przekonania, że wystawienie poczciwego skądinąd kandydata, to jedynie wyborczy „trick” RAŚ. Choć wydaje się to niewiarygodne, zgodnie z sondażami aż 40% mieszkańców nie wie, że Piotr Uszok nie ubiega się w nadchodzących wyborach o reelekcję (potwierdzenie TUTAJ/TUKEJ). Drugie tyle z naszych ziomków zapewne nie wie, jak urzędujący prezydent ma na imię. Gdyby wyłoniony przez RAŚ kandydat miał na imię np. Paweł, albo po naszymu „Pyjter”, efekt byłby murowany. Mimo to można się spodziewać, że w nadchodzących wyborach spora grupa mieszkańców Katowic po raz piąty zakreśli Uszoka, nie wiedząc nawet, że wybierają nie obecnego, ale tego „lepszego Uszoka” [!].

W swojej prezentacji kandydat na prezydenta Katowic pisze [cyt.]: Nazywam się Aleksander Uszok, jestem narodowości śląskiej, pochodzę z Polski. Mam 34 lata. Jestem żonaty. Jako absolwent kulturoznawstwa, a więc człowiek światły, zna zapewne wiersz Różewicza „Ocalony”: Mam 24 lata / ocalałem / prowadzony na rzeź.

Dalsze rozważania bohatera „wywiadu” to już albo mało spójne wywody albo wspomnienia rodzinne okraszone śląskimi „wicami”. Poziom zatrważająco niski, rozbudowany instynkt polityczny kazałby raczej zapisać tego typu przemyślenia w dwóch wersjach: gwarowej i wersji nie urągającej absolwentowi uniwersytetu.

Jeżeli zostanie prezydentem Katowic, to lokalny świat kultury zatrzęsie się w posadach. Jak zachowają się np. artyści NOSPRu, filharmonii, lub orkiestry historycznej {OH}, gdy przeczytają [cyt.]: To jakiej muzyki słucham, zależy od dnia i nastroju. Raz Amadeus, a za chwilę coś innego. Profesjonalni muzycy mogliby tylko mieć nadzieję, że to „coś innego” to Monteverdi, Bruckner albo Szostakowicz.

No cóż, kandydatowi „Aleksandrowi-Temu-Lepszemu-Uszokowi” można tylko współczuć, że dał się wmanewrować w taką kałabaję. Popularne w polskiej (tak w polskiej, nie w śląskiej) polityce założenie, że „głupi lud wszystko kupi” może nawet ma swoje pragmatyczne oparcie i się sprawdza. Jednak od nauczyciela pracującego z młodzieżą powinniśmy wymagać więcej.   

 

Więcej o kandydacie

 

W wyborach na prezydenta Katowic startują również Krystyna Doktorowicz (My z Katowic) i Adam Stach (PSL).  Poparcie dla nich oscyluje (zgodnie z sondażem Obserwatora Wyborczego) w granicach od 0,3 do 6,6%. Prawdopodobieństwo, że któregoś z w/w kandydatów zobaczymy na czele katowickiego magistratu, jest więc niewielkie.

 

 

p o s t   s c r i p t u m

 

Na listach wyborczych do Rady Miasta figuruje rzecz jasna pewna grupa kandydatów z Koszutki, względnie mniej lub bardziej z dzielnicą związanych.

Jednym z nich jest Adrian Szymura. Już sam fakt, że rywalizację rozpoczyna z ostatniej pozycji na liście SLD wzbudza pewną sympatię wyborców. Trzeba jednak uczciwie stwierdzić, że Adrian Szymura to człowiek aktywny, szczerze zaangażowany w życie dzielnicy, myślący o korzyściach dla innych, nie skażony typowo polityczną retoryką i chwytami socjotechnicznymi (wyjątkiem jest tu może pewne przebiegające „podprogowo” przekonywanie parafian kościoła oo. Oblatów do SLD). Kandydat posiada też rzadką zdolność znajdowania kompromisów w trudnych, konfliktowych sytuacjach. Zaproponowany przez niego program odzwierciedla jego społecznikowską naturę: nie idąc „pod publiczkę” porusza kwestie niepopularne, takie jak współpraca z policją czy ograniczenie sprzedaży alkoholu na terenie dzielnicy. Wszyscy działający społecznie na rzecz Koszutki szczerze mu kibicujemy i chętnie (nie bez przekory) wypijemy za niego „kolejkę”, gdy uda mu się odnieść sukces. Z drugiej strony liczymy na to, że nie zostanie partyjnie „sformatowany” i zachowa, tak przecież potrzebną w działalności społecznej, niezależność w myśleniu i działaniu.

Więcej o kandydacie TUTAJ.

 

Inni zasługujący na uwagę kandydaci, pośrednio związani z dzielnicą, to Marek Nowara (przewodniczący Rady Dzielnicy Wełnowiec-Józefowiec) oraz Maksymilian Michałek (obydwaj startujący z listy RAŚ). Kandydaci ci zasługują na uwagę ze względu na wyjątkową, jak na warunki polityczne, prawość charakteru i silne przywiązanie do swojego regionu i jego mieszkańców.

Więcej o nich znajdziesz: TUKEJ.

       

 

 

 

Artykuł ma ambicję pozostania formą otwartą (a przynajmniej nie-zamkniętą), jeżeli chciałbyś coś uzupełnić, skorygować, rozszerzyć, napisz na adres:

koszutka.eu@o2.pl

 

 

powrót

do strony

głównej

 

 

 

 

 

 

 

© Copyright by admin_koszutka.eu  2014